niedziela, 17 kwietnia 2011

Pewien cmentarz i zdjęcia



Szukając zdjęć leśnych kwiatów do wczorajszego postu, znalazłam te dwa wyżej umieszczone. Zdjęcia powstały na największym w Białymstoku cmentarzu żydowskim z 1890r. Pamiętam… jak biegałam wśród macew z aparatem, szukając ciekawych widoków – schylałam się, kładłam na trawę lub chodziłam na czworaka. Nie wiem dlaczego tak mi to w pamięci utkwiło, ale w mojej głowie są tak wyraźne obrazy jakby to się działo wczoraj. Zdjęcia wyszły ciekawie, jak na pierwsze obcowanie z nowym aparatem. To był jego debiut… i mój :). Miałam cały folder tych zdjęć, niestety straciłam je podczas formatowania komputera, nad czym bardzo ubolewam! Tak mi żal tych zdjęć, zostały odratowane tylko te dwa… reszta została w mojej głowie. Migają mi przed oczami obrazy kamiennych nagrobków… na niektórych napisy wyryte w kamieniu (niektóre nawet pozłocone), w różnych językach: polskim, hebrajskim, rosyjskim i niemieckim. Pamiętam jak polne kwiaty i chwaściki porastały tamtejsze wzniesienia, drzewa dawały cień, który przybierał różne kształty. Spędziłam na cmentarzu całe późne po południe, do zachodu słońca. Czułam się tam bardzo dobrze, była tam dobra aura. Może to zabrzmi dziwnie, ale ja lubię cmentarze. Uważam je za swoje świątynie dumania. Po prostu mają w sobie coś… niebiański spokój? ;) Wracając do wspomnień... Ponieważ cmentarz jest zamknięty (nie ma pochówków) nie było tam żywej duszy (wcześniej okoliczni mieszkańcy chodzili tędy na skróty, wracając z cmentarza rzymsko – katolickiego, jednak postawiono mur odgradzając oba te cmentarze - ścieżki zniknęły) i cały kirkut był mój :). Poczekałam, aż słońce zajdzie, porobiłam zdjęcia dużej czerwonej kuli i szczęśliwa zakończyłam swoje harce. Na koniec czekała mnie niespodzianka… Wychodząc z cmentarza przywitał mnie…  patrol policji… hihihi. Od razu zorientowałam się w czym rzecz. Ponieważ w tamtym czasie głośno było o wandalach, którzy malowali swastyki na nagrobkach, domyśliłam się że wzięto mnie za takiego wandala. Hihi. Panowie policjanci zaczęli mnie wypytywać: co ja tu robię, dlaczego chodzę po cmentarzu, czy słyszałam o tym, że w okolicy chodzą chuligani i malują po nagrobkach? Ze spokojem opowiedziałam im co tu robię, pokazałam na dowód aparat fotograficzny. Przyjęli to również na spokojnie, było dla nich jasne, że nic złego nie robiłam. Myślę, że jak tylko mnie zobaczyli to wiedzieli, że nie mają do czynienia z łobuziarą… bo chyba nie wyglądam na taką, co? hihi ;). Także długo tłumaczyć się nie musiałam. Rozmowa zajęła nam 5 minut. Oni odjechali, ja poszłam w swoją stronę… z głową pełną zdjęć, wrażeń i przemyśleń. Byłam dumna z okolicznych mieszkańców, którzy nie byli obojętni i zachowali czujność. I tak zakończyła się moja wyprawa ;).
Obecnie bramy do cmentarza żydowskiego są zamknięte na kłódki. Na murze wisi tablica informacyjna, z krótką historią cmentarza. Teraz już nikt tam nie chodzi, nie zagląda… Jedynie na święto zmarłych, na całej długości muru pomiędzy cmentarzami, stoją znicze przeznaczone dla zmarłych po tej zamkniętej stronie…
Poniżej trochę zdjęć cmentarza, ściągniętych ze stron www.
Pozdrawiam, Aneta.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz